Na sygnale
Agnieszka Waszkiewicz
13 Maj 2022Z Archiwum X. Makabryczna zbrodnia w sklepie. Czy śledczy zdążą namierzyć zabójcę?
Ofiarom zadał ponad 40 ciosów nożem. Młoda kobieta zmarła na miejscu. Mężczyzna - po przewiezieniu do szpitala. Ze sklepu zginęła saszetka z pieniędzmi. Śledczy na nowo ustalają, kto stoi za okrutnym mordem, który wstrząsnął Chełmnem.
W poniedziałkowe popołudnie 6 listopada 1995 roku do sklepu na os. Nad Browiną w Chełmnie wszedł mieszkający w pobliżu mężczyzna. Nie zauważył nikogo w środku.
Przywitał się głośno sądząc, że pracownica jest na zapleczu. Odpowiedzi nie usłyszał. Ponownie krzyknął: "Dzień dobry!", ale i to nic nie dało. Podszedł bliżej do lady. Dopiero wtedy zauważył leżącego na podłodze, nieprzytomnego Aleksandra, teścia ekspedientki. Przerażony klient wybiegł ze sklepu w stronę domu. Gdy odwrócił się na chwilę, zauważył kątem oka wymykającego się z budynku człowieka z opuszczoną głową.
Ze sklepu w Chełmnie zginęło kilkanaście milionów
Ze sklepu zginęła saszetka z kilkunastoma milionami złotych, ale to kwota sprzed reformy walutowej.
Śledczy podejrzewali, że był to napad na tle rabunkowym.
Sprawca zabił dwudziestoparoletnią Ewelinę i zaczął plądrować sklep. Prawdopodobnie zobaczył go teść kobiety. Zabójca nie chciał ryzykować, że świadek go rozpozna, dlatego zaatakował i jego.
Zadał ofiarom ponad 40 ciosów nożem.
Pracownica sklepu zmarła od razu, mężczyzna - w szpitalu.
Tuż przed zbrodnią do sklepu przyszła 9-latka. Zeznała, że przed ladą stało dwóch mężczyzn w czarnych czapkach zaciągniętych na twarz. Opowiedziała, że przepuścili ją w kolejce. Według dziewczynki ekspedientka była spokojna i uśmiechnięta, jakby nie miała pojęcia, co ją czeka.
Po 24 latach od podwójnego zabójstwa w osiedlowym sklepie w Chełmnie śledczy przeszukiwali posesję na rogu ul. Dworcowej i Kościuszki
Makabryczna zbrodnia. Podejrzenia padły na Falconettiego
Po trwającym kilka tygodni śledztwie policjanci aresztowali trzech podejrzanych. Dwóch wyszło po kilku dniach z powodu braku dowodów.
Prokuratura skupiła uwagę na dobrze znanym śledczym Ryszardzie F. Mężczyzna należał do przestępczego półświatka. W mieście mówili na niego Falconetti.
Podejrzenia padły na niego, bo po zbrodni żona Falconettiego opowiedziała policjantom, że widziała u niego nóż. Śledczy znaleźli go w wersalce w ich mieszkaniu. Na ostrzu były ślady krwi.
Prokurator postawił Ryszardowi F. zarzut zamordowania dwóch osób i zażądał dla niego 25 lat więzienia. Sprawa trafiła do sądu wojewódzkiego w Toruniu.
***
Tak o procesie w sprawie makabrycznej zbrodni pisał 2 października 1997 roku na łamach "Czasu Chełmna" Janusz Milanowski:
Zemsta żony za małżeńskie kłopoty (To nie mój nóż)
Rozprawa rozpoczęła się w zeszłym tygodniu w Sądzie Wojewódzkim w Toruniu. Ryszard przybył na nią w kolorowym dresie i z reklamówką pełną różnych dokumentów.
Aktu oskarżenia o podwójne zabójstwo wysłuchał spokojnie. Następnie zgodził się składać obszerne wyjaśnienia. Wielokrotnie przy tym powtarzał, że "nie chce kłamać".
- Nie mam z tym nic wspólnego. Nie wiem jakim prawem zostałem aresztowany. Tej kobiety [synowej Tadeusza G. - przyp. red.] nie widziałem na oczy, nigdy nawet nie byłem w miejscu zbrodni - mówił.
Sędzia pytał więc, jakim cudem policja znalazła u niego nóż, pochodzący najpewniej z miejsca zbrodni.
- To wie już tylko policja i moja żona - odparł oskarżony.
Dalej wyjaśnił, że jego żona chciała się na nim w ten sposób zemścić za ich małżeńskie kłopoty.
- Jeżeli nóż pochodzi z miejsca zbrodni, to moja żona musi coś wiedzieć.
Ryszard F. usiłował przypomnieć sobie, co robił 6 listopada 1995 roku.
Otóż, jak przypuszczał, przed południem był w sądzie, gdyż musiał stawić się u kuratora.
Później poszedł do pośredniaka dowiedzieć się o zasiłek, a stamtąd do siostry.
Nie pamiętał czy tamtego dnia miał jakiś nóż przy sobie.
Jeżeli w ogóle nosił jakiś nóż, to tylko z narzędziami, gdy jako elektryk "chodził na fuchy".
Przyznał, że czasami zdarzało mu się przychodzić do domu zakrwawionym, bo po wypiciu stawał się agresywny i bił się "z różnymi sępami, co na piwo chcieli".
- Ostatnio już rzadziej, bo mam prawie pięćdziesiątkę. Kiedy byłem młodszy, to i dwóm od razu dawałem radę - mówił.
Na wiele pytań sądu nie potrafił jednak odpowiedzieć. Rozprawa jest w toku.
***
Ryszard F. wyszedł na wolność i dostał odszkodowanie
Ryszard F. nigdy nie przyznał się do winy. Przez brak dostatecznych dowodów (badania DNA były wówczas mało precyzyjne) oraz bezpośrednich świadków, nie został skazany.
Po wyjściu z aresztu zaczął walkę o odszkodowanie za bezzasadne aresztowanie. Początkowo chciał 100 tys. zł. Po apelacji w 2003 roku dostał 15 tys. zł. Mimo uniewinnienia i wywalczenia zadośćuczynienia, przylgnęła do niego łatka mordercy. Po wygranej w sądzie wyjechał z Chełmna.
Przez makabryczną zbrodnię ludzie bali się wychodzić z domów
Makabryczną zbrodnią Chełmno żyło przez wiele lat. Przez pierwsze miesiące po zabójstwie ludzie bali się wieczorami wychodzić z domów.
Blady strach padł na nich ponownie, gdy Ryszard F. wyszedł na wolność.
Starsi mieszkańcy wspominają, że na ścianach budynków i na murach pojawiały się namalowane sprejem napisy: Nożownik.
- Byłam wtedy dzieckiem. Do dziś pamiętam tę atmosferę strachu. To była moja trauma z dzieciństwa - opowiada mieszkanka Chełmna.
- Mieszkam na os. Nad Browiną. Po sklepie nie ma już śladu, ale wiele osób do tej pory omija to miejsce szerokim łukiem. Kojarzę, że po zabójstwie były napady na inne okoliczne sklepy. Głośno było też o śmierci ekspedientki w jednym z małych sklepików. Policjanci nie dopatrzyli się wtedy jednak związku z tamtą sprawą. Stwierdzili, że to był wypadek - na kobietę przewrócił się regał z towarem - opowiada mieszkaniec ul. Osnowskiej w Chełmnie.
Makabryczna zbrodnia. Powrót do spraw z archiwum X
W 2015 roku Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku sporządziła listę niewyjaśnionych spraw w woj. kujawsko-pomorskim z ostatnich lat.
Akta dotyczące zabójstwa w Chełmnie trafiły do Prokuratury Okręgowej w Toruniu. Ich ponowną analizą miał zająć się zespół specjalnie przeszkolonych pracowników.
W 2019 roku śledczy w związku z zabójstwem przeszukiwali posesję na rogu ul. Dworcowej i Kościuszki w Chełmnie (kamienica, w której mieszkał i tworzył malarz Antoni Piotrowicz).
Prokuratura cały czas nie ujawnia czy dało to przełom w sprawie.
3 lata na rozwikłanie kryminalnej zagadki
- Czynności procesowe i działania pozaprocesowe prowadzone będą aż do przedawnienia zbrodni zabójstwa [30 lat, minie w listopadzie 2025 roku - przyp. red.] - informuje prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Toruniu.
- Sprawa nadzorowana była w Prokuraturze Okręgowej w Toruniu, stąd niezależnie od pracy policji, pozostaje ona w naszym stałym zainteresowaniu. Zdecydowana większość realizowanych czynności ma charakter niejawny, stąd o ich rodzaju oraz wynikach nie mogę informować - tłumaczy.
Prokurator przyznaje, że sprzymierzeńcem spraw z tzw. archiwum X są możliwości ponownych analiz, jakie daje nowoczesna technologia.
- Wykorzystywany jest postęp w naukach do badania zabezpieczonych śladów - wyjaśnia Kukawski. - Szansa - jak uczy życie, na rozwikłanie tej kryminalnej zagadki zawsze istnieje - podkreśla.
Po 20 latach udało się ustalić zabójcę kobiety w Sępólnie Krajeńskim
Policjantom z Bydgoszczy po ponad 20 latach udało się rozwikłać zagadkę śmierci 20-letniej mieszkanki Sępólna Krajeńskiego.
Kobieta zginęła w czerwcu 1999 roku. Po pracy w barze nad jeziorem Mochel nie wróciła do domu. Jej zwłoki znaleziono następnego dnia w zaroślach przy drodze, niedaleko miejsca zamieszkania.
Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci było uduszenie. Śledczym nie udało się odnaleźć śladów pozostawionych przez zabójcę.
Przez blisko rok sprawą zajmowała się Prokuratura Rejonowa w Chojnicach. Przesłuchanych zostało kilkuset świadków, o zabójstwie głośno było w mediach, m.in. w programie telewizyjnym "997".
- Brak jednoznacznych dowodów nie pozwolił na przedstawienie konkretnej osobie zarzutu pozbawienia życia dziewczyny i skierowanie do sądu aktu oskarżenia. Postanowieniem z dnia 19 kwietnia 2000 roku śledztwo w sprawie zabójstwa Doroty K. umorzono wobec niewykrycia sprawcy - informuje prokurator Agnieszka Adamska-Okońska z Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
Po ponad 20 latach kryminalni ponownie przeanalizowali akta śledztwa i zbadali zabezpieczone dowody. W sprawie pojawił się świadek, którego zeznania rzuciły nowe światło na przebieg zdarzeń.
- Rozwój nauk sądowych, w tym genetyki sądowej, pozwolił jeszcze raz poddać badaniu wyskrobiny spod paznokci pokrzywdzonej. Podczas ponownych, przeprowadzonych kilkukrotnie badań, biegłym udało się ujawnić materiał genetyczny, zaś jego profil okazał się zgodny z profilem Alojzego P. [mężczyzna był w dniu śmierci kobiety na zabawie nad jeziorem - przyp. red.]. - opowiada Adamska-Okońska.
Sprawca nie odpowie za zbrodnię.
- Alojzy P. zmarł w grudniu 2020 roku, a śledztwo w sprawie zabójstwa Doroty K. zostało umorzone - wyjaśnia Adamska-Okońska.